Benfica Lizbona przegrała u siebie 1:2 z FC Porto w spotkaniu 22. kolejki Liga NOS. Jeżeli dzisiaj Sporting wygra lub zremisuje na wyjeździe z Nacionalem to odzyska samodzielną pozycję lidera.
Orły po raz kolejny potwierdziły tendencję, że w tym sezonie są w stanie błyszczeć na tle ligowych słabeuszy i średniaków, a w kluczowych spotkaniach z silniejszymi rywalami zawodzą na całej linii. W tym sezonie ekipa Rui Vitorii przegrała już 3. klasyk ligowy (2 z FC Porto i 1 ze Sportingiem), do tego można doliczyć dwie porażki ze Lwami w Superpucharze Portugalii i Pucharze Portugalii oraz mecz z Atletico Madryt u siebie, który decydował o wygraniu grupy LM. Trudno wiec liczyć, że Benfice uda się obronić mistrzostwo Portugalii, chyba że najgroźniejsi rywale dalej będą tracić punkty z resztą ligowej stawki. Z wygranej Smoków chyba najbardziej cieszy się Sporting, który jeżeli dzisiaj wygra, to będzie miał 3 pkt przewagi na Benficą i 6 pkt nad FC Porto.
Benfica przystąpiła do spotkania w roli faworyta, bo nie dość, że grała u siebie to jeszcze mogła pochwalić się passą 14 kolejnych wygranych ligowych. FC Porto nie mogło sobie pozwolić na porażkę, a nawet remis, bo to w praktyce oznaczałoby koniec ich marzeń o mistrzostwie. Od początku zarysowała się przewaga Orłów, która już w 18. minucie została udokumentowana trafieniem Kostasa Mitroglu, przy którym asystował Renato Sanches. Niestety gospodarze zamiast dobić wydawało się bezbarwnego i bezbronnego rywala spuściły z tonu, a goście trochę niespodziewanie doprowadzili do wyrównania. W 28. minucie Héctor Herrera chytrym strzałem po ziemi pokonał Julio Cesara. Benfica ruszyła ponownie i swoją klasę pokazał Iker Cassilas, który kapitalnie zastopował kolejno Jonasa, Pizziego i Mitroglu. W 65. minucie kolejny cios zadali jednak goście, a do bramki trafił Kameruńczyk, Vincent Aboubakar. Orły pomimo optycznej przewagi nie były już w stanie podnieść się po tym ciosie i wynik meczu się już nie zmienił.
FC Porto wygrywając w piątek odniosło swoje pierwsze zwycięstwo na Estadio da Luz od 2012 roku. Jedynym miłym akcentem dla fanów gospodarzy był powrót do gry Salvio po prawie dziewięciu miesiącach przerwy spowodowanej kontuzją.
Fiesta Porto ! Benfica Merda!
OdpowiedzUsuńNie kasujemy komentarza, bo jego poziom tylko świadczy o autorze :)
OdpowiedzUsuń