Estoril Praia - Benfica Lizbona 1-2, a w zasadzie powinniśmy napisać inaczej... Estoril Praia - Costas Mitroglou 1-2. To, co Grek wyprawia w barwach Benfici w ostatnich tygodniach jest naprawdę warte odnotowania. "Orły" są już jedną nogą w finale Pucharu Portugalii.
Fenomenalny, genialny, kapitalny... To tylko kilka przymiotników, które w pełni opisują rolę greckiego napastnika w ekipie z Lizbony. W ostatnich 6 spotkaniach zdobył 9! bramek. Jest to najdłuższa Costasa z golem w każdym spotkaniu po kolei w barwach Benfici (6 meczów z rzędu z golem).
Pierwsza połowa była dosyć żywa, obie ekipy miały swoje sytuacje na strzelenie bramki, a nawet Estoril w tym elemencie przeważyło, bo miało 2 świetne okazje na objęcie prowadzenia. Tak się jednak nie stało, a w 36. minucie meczu do bramki gospodarzy trafił nie kto inny jak Mitroglou, któremu bardzo dobrą piłkę w pole karne posłał Żivković, spisujący się dziś naprawdę bardzo dobrze. W 40. minucie meczu ręką we własnym polu karnym zagrał Semedo i sędzia meczu podyktował karnego, którego pewnie wykorzystał Kleber.
W drugiej odsłonie meczu obraz gry nie uległ zmianie, oba zespoły atakowały, lecz lepsze wrażenie z minuty na minutę zaczęła sprawiać ekipa Benfici. Kiedy wszyscy myśleli, że w meczu dojdzie do dogrywki, pojawił się ten którego "nikt się nie spodziewał", czyli nasz czerwony Orzeł rodem z Grecji ponownie ucieszył kibiców na trybunach i po podaniu Cerviego umieścił futbolówkę między słupkami Luisa Ribeiro. Może dziwić słowo ucieszył, ale na Estadio Antonio Coimbra Benfica przyjechała w roli... gospodarza. Kibiców było oczywiście znacznie więcej niż miejscowej ekipy, co na pewno też podbudowało naszych.
Statystyki i informacje z meczu - tutaj
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz